Jak być może wiecie, wystawiałam się na tegorocznym Jarmarku Dominikańskim z moimi pracami. Jak było? Zimno i mokro!!!!!!! Ale to barrrrrrdzo zimno, aż ubrałam spodnie w środku lata. Ciasno - nie dało się zrobić porządnego pokazu dywanowego, na taborecie po prostu się nie da dziergać nic większego od chusteczki! O, patrzcie, jak krzywo wychodzi: W zasadzie nic nie zarobiłam i nic nie straciłam - zwrócił mi się koszt wszystkich sznurków zamówionych na jarmark. Zostało mi kilka kolorowych dywanów, z których niebawem porobię inne kolorowe dywany, ku uciesze Małżonka - wyznał mi ostatnio, że najbardziej lubi dywany wielokolorowe i trójwymiarowe (czyli takie, o które można się łatwo potknąć). Odkryłam, że ludzie dzielą się na japaczy ("ja tylko paczę" - wymowa oryginalna) i macaczy (pomaca i sobie pójdzie). Nadal nie jestem pewna, do której kategorii ja należę. Teraz sobie myślę, że mogłam wywiesić kartkę o treści "towar pomacany należy do macanta". A...