Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2014

Mój pierwszy mebel ogrodowy :)

Po 70 godzinach wytężonej pracy wyplotłam cały chodnik na przedpokój. Moje poczynania mogliście śledzić [ tutaj ] , [ tutaj ] i [ tutaj ] . W rezultacie mam zdrętwiałe nadgarstki, palce które bardzo mrowią w nocy i z rana, skrajnie wysuszoną skórę na dłoniach oraz obolałe plecy, zaś na samo brzmienie słowa "makrama" mam mordercze myśli. W takim samym czasie zrobiłabym 10 średnich dywanów, czyli takich o średnicy około półtorej metra. Na chodnik zużyłam łącznie 1250 metrów sznurka, zostało mi jakieś 100 metrów ścinków różnej długości, które mam nadzieję zagospodarować w jakiś twórczy sposób. Podczas bycia wyplatanym dywanik zdążył zmniejszyć swoją szerokość z jednego metra do 82 centymetrów, widocznie za bardzo go naciągałam podczas plecenia. Ma też bardzo brzydkie zwężenie mniej więcej w środku długości, postanowiłam więc go co nieco porozciągać. I w ten oto sposób został hamakiem :D A zresztą, chodnik czy hamak, i to na "ch", i to na "h"...

Makrama z piekła rodem

Za mną już łącznie 44 godziny pracy nad [ makramowym chodnikiem ] na przedpokój. Zrobiłam 55% zaplanowanej długości, po czym musiałam się przenieść pod stół, ponieważ skończył mi się pokój i szorowałam już plecami po regale. Z góry odpowiadam na pytanie, które niechybnie padnie - tak, wygodnie mi pod stołem, jestem nikczemnego wzrostu :D (tym bardziej, że siedzę). Długi weekend bożocielesny spędziłam niestety głównie na doszywaniu nowych kłębuszków do kończących się sznurków :( A także na masowaniu zmęczonych nadgarstków, które jednak mocno się nadwerężają naciągając sznurki. Co mi do łba strzeliło z tą makramą?!?!  Plotka głosi, że jeżeli po śmierci trafia się do piekła, to przez całą wieczność robi się to, czego najbardziej nie lubiło się robić za życia - ja pewnie będę makramować. A Wy co będziecie robić? ;)

Pufa "Oaza"

Po zrobieniu [ Matadora ]  zapałałam żądzą wykonania kolejnych puf! Już jakiś czas temu podpatrzyłam w czeluściach internetu projekt pufy zrobionej z butelek plastikowych. No więc bierze się kilkanaście (lub ...dziesiąt) butelek, połowę z nich się przecina, zaś drugą połowę zakręca się i wkłada w przecięte butelki.   Stawia się 16 lub 25 lub 36 (ogólnie mówiąc: n 2 ) połączonych par butelek w celu stworzenia prostopadłościanu - ważne jest, aby korki zakręconych butelek były ułożone w szachownicę (na zmianę do góry i do dołu). Takie ułożenie butelek dobrze amortyzuje pufę, gdy usiądzie na niej ktoś ciężki. Potem pozostaje tylko unieruchomić butelki folią spożywczą (o dziwo: łatwo poszło, chociaż trochę wyrywały się, skubane...), dorobić spód i wierzch z kartonu, znowu unieruchomić i otulić jakimś nieużywanym ciuchem dla większej miękkości. I wtedy przychodzi najmilsza część: wydzierganie pokrowca :) Z radością stwierdzam, że ostatecznie przeprosiłam się ze sz

Skąd się biorą sznurki?

No dobrze, zaspokoję ciekawość kilku(nastu już) internautek i zdradzę sekret mojego sukcesu - otóż sznurki biorą się z hurtowni [ Polimex ] z Łodzi. Jeżeli by je zamówić z samego rana, to najczęściej będą dostarczone już na następny dzień. Ale uwaga: sznurki podróżują kurierem GLS, jeżeli więc nie chcecie szukać swojej przesyłki po parcel-shopach w całym mieście a potem wnosić jej samodzielnie na czwarte piętro, lepiej zamówić przesyłkę za pobraniem ;) Najlepsze są sznurki bawełniane, o grubości 5 mm. Sznurki trzymilimetrowe są z kolei szorstkie, sztywne i jakoś takie mało sympatyczne w obróbce. Natomiast mięciutkie i milusie poliestrowe sznurki nadają się tylko do opinania tworów trójwymiarowych - puf i poduszek.  A tak bardziej filozoficznie, to sznurki biorą się z wyplatania. Szukając w czeluściach internetu dobrych i tanich sznurków, natknęłam się na kilka metod samodzielnego robienia sznurka. O większości z nich nie miałam przedtem pojęcia! Oto krótki przegląd sznurkowych inf

Raport dywanowo-makramowy (pierwszy z wielu)

Po 15 godzinach pracy wyplotłam 3 rządki [ dywanu makramowego ] , z czego sporo czasu zajęło mi odmierzanie sznurka i nawijanie go na pałąk. Teraz powinno już pójść szybciej. Przewiduję, że w połowie pracy, czyli po 10 rządkach, zaczną mi się kończyć sznurki owijające i będę musiała podoszywać nowe. Duży pokój powoli przestaje wyglądać jak sznurkowe pobojowisko. Sznurki owijające zwinęłam w kłębuszki, a owijane zapakowałam w woreczki śniadaniowe. Koleżanka uświadomiła mi wczoraj, że gdybyśmy mieli kota, to byłby to najszczęśliwszy kot na świecie :D Zauważyłam, że mam o wiele więcej cierpliwości do sznurka, od kiedy zaczęłam słuchać muzyki przy makramowaniu. Nie mogę się jednak pozbyć natrętnej myśli, że czasem wolałabym przeczytać ponownie "Cierpienia młodego Wertera"  niż wyplatać techniką makramową...   

Dywan makramowy

Po szydełkowaniu, robieniu na drutach i frywolitkowaniu dywanów została mi jeszcze jedna ważna technika tworzenia płaskiego rękodzieła: makrama.  Nieobeznanym z tematem spieszę wyjaśnić, że makrama to znana już w starożytności sztuka wiązania sznurków bez użycia igieł, drutów, szydełka czy innych narzędzi. Techniką tą można robić biżuterię, gobeliny, wiszące koszyki na doniczki i wiele innych arcydzieł - poniższe cuda znalazłam na [ pintereście ] :   Coś mi się kołacze z tyłu głowy, że próbowano mnie nauczyć makramy na zajęciach ZPT w szkole podstawowej, ale musiałam widocznie być wybitnie oporna, bowiem przyswoiłam tylko robienie podstawowych supełków - wystarczających do zrobienia co najwyżej zakładki do książki. Ponieważ dopiero teraz zaczynam na poważnie swoją przygodę z makramą, zamiast wymyślać własny wzór skorzystałam więc z gotowca pokazanego na tym filmiku: Na początku zrobiłam małą próbkę ze sznurka bawełnianego o grubości 3 mm. Od razu widać, żem początkująca,

Gobelin

Jakiś czas temu zrobiłam ten oto [ dywano-gobelin frywolitkowy ] : Jako dywan był zbyt dziurawy, by być funkcjonalnym, a jako gobelin nie był wystarczająco sztywny, aby zawisnąć na jednym gwoździu - po prostu zwijał się w trąbkę. Przez jakiś czas poszukiwałam hula-hop o metrowej średnicy, w nadziei że uda mi się je przeciąć i włożyć w niezliczone pikotki na krawędzie gobelinu. Jednak w końcu poszłam po rozum do głowy Leroy-Merlin i kupiłam cztery metry rury polietylenowo-aluminiowej używanej zwykle do przepuszczania wody w centralnym ogrzewaniu podłogowym. O, takiej rury: Kosztowała zaledwie 1.37 zł za metr :) Kupiłam też złączkę redukcyjną z mosiądzu do połączenia dwóch końców rury (5 złotych z groszami).  Muszę zaznaczyć, że Pan przy stoisku z instalacjami centralnego ogrzewania był niezwykle pomocny i profesjonalny. Nawet mu powieka nie drgnęła, gdy usłyszał odpowiedź na pytanie, po co mi tylko cztery metry rury ("Bo wie pan, ja zrobiłam taki gobelin...").

Pufa, która woli być stolikiem

Po popełnieniu okropnej [ torebki ]  w kształcie opony a także po kilkukrotnym przeczytaniu całego internetu zaczęły mnie nachodzić natrętne myśli o zrobieniu pufy/podnóżka z opony samochodowej. Zrządzeniem losu niedługo później ktoś zostawił oponę na trawie przy śmietniku, do którego sumiennie zanosimy osobno "śmieci suche" i "śmieci mokre".  Jako że sama nie byłam w stanie pokonać społecznego tabu "nie grzebiemy w cudzych śmieciach za dnia", namówiłam Małżonka na kradzież przyniesienie opony (znalezione nie kradzione?). Poza tym, taka opona trochę waży! Tak więc Małżonek przytargał oponę i rzekł z niesmakiem: " Czuję się zbrukany ". Dał mi też do zrozumienia, że opona już na pewno została obsikana przez okoliczne pieski i dodał smutno: " Żeby to chociaż od roweru była... ". Obiecałam, że kolejne opony będą pochodzić z samochodów naszych krewnych i znajomych (tak jakby to zmieniało stan zasyfienia opony!)  Wyszorowałam oponę dw