Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2016

Interdyscyplinarna pufa

Lipcowe upały, wypita woda mineralna i puste butelki po tejże uświadomiły mi, że od zimy 2014 roku nie zrobiłam ani jednej pufy z plastikowych butelek! Co więcej, nigdy przedtem nie robiłam okrągłej pufy z butelek, tylko takie sześcienne. O, np. [tu] , [tu] i [tu] . Stąd wziął się pomysł na pufę okrągłą o wysokości 36 cm, średnicy 43 cm i wadze 1,65 kg. Łączy ona trzy techniki: szydełkowanie, robienie na drutach i szycie. Jeżeli nie umiecie wykonywać tych trzech czynności, to zawsze możecie poprosić o pomoc kogoś z rodziny lub przyjaciół i zrobić z tego projekt grupowy :)  Pufa jest bardzo stabilna, można na niej trzymać nogi, a nawet siedzieć. Nie trzeszczy pode mną, tak jak moje poprzednie sześcienne pufy :D Do zrobienia pufy potrzebne będą następujące materiały: 38 pustych półtoralitrowych plastikowych butelek po wodzie mineralnej, 19 zakrętek od tychże butelek, rolka folii spożywczej (przezroczystej, nie aluminiowej), twardy karton, ołówek, nożyczki,

Nowa zabawka

Na facebooku już się chwaliłam, ale na blogu jakoś zapomniałam! W czerwcu zdobyłam się na niebywałą odwagę i poszłam na kurs szycia na maszynie. Od zawsze bałam się dźwięku maszyny do szycia mojej mamy, który to dźwięk można porównać tylko do odgłosów wydawanych przez czołg. Na dodatek moja rodzicielka przeszyła sobie kiedyś igłą palec podczas szycia, czym od razu przyszła mi się pochwalić :D Myślałam, że po tych traumatycznych przeżyciach już nigdy się nie odważę podejść do maszyny, ale jednak zebrałam się w sobie :) Czerwcowy kurs szycia trwał 12 godzin, czyli dwie kolejne soboty po 6 godzin. Na pierwszych zajęciach uszyłam poszewkę na poduszkę i torbę na zakupy. Co więcej, nie uszkodziłam ani maszyny, ani siebie, ani współkursantek! Na drugich zajęciach uszyłam spódnicę - tak mnie duma rozpierała, że wróciłam w niej do domu. Okazała się być bardziej rozkloszowana niż sądziłam i na przystanku autobusowym podwiało mnie niczym Marilyn Monroe... I tak sobie żyłam z tym s

Pokrowiec na ławę kuchenną

Wielkimi krokami zbliża się długo wyczekiwany i wymarzony remont mojej kuchni :) Na razie króluje w niej kolor zielony oraz kafelki trącące epoką Gierka (co ciekawe, budynek pochodzi z końca lat 90-tych!) . Po remoncie moja zielona ława kuchenna nie będzie już pasowała do reszty otoczenia, postanowiłam więc wydziergać jej ubranko. Teoretycznie ława jest narożna, ale nawet po maksymalnym ściśnięciu szafek kuchennych zabrakło 1 cm miejsca na narożnik. W poprzednim mieszkaniu brakowało aż 3 cm na narożnik, więc zawsze jednak jest to jakiś postęp :D Póki co, narożnik wraz z wkrętami spoczywa gdzieś na dnie szafy i czeka na lepsze czasy. Jeżeli się doczeka, to też dostanie własne ubranko. Pokrowce na oparcia zrobiłam na drutach, są to zwykłe potrójne warkocze krzyżowane w co drugim prawym rządku. Pod pokrowcem sznurkowym jest "pod-pokrowiec" uszyty ze starej pościeli w białawym kolorze w jakieś mazaje - tylko po to, aby zieleń ławy nie prześwitywała przez dziurk

Ogród Zofii

Po ponad miesiącu zwłoki w końcu zmusiłam się do skończenia dywanu, który wydziergałam na podstawie [ tego wzoru ] na robótkę o nazwie "Sophie's garden". Dzieło jest kwadratem o długości boku 127 cm, waży prawie 4 kg i zużyło ponad 1500 metrów sznurka o grubości 4-5 mm: 1000 m ecru i 560 m szarego. Cała praca zajęłaby mi około 2 dni, gdybym się tylko zmusiła :P Używałam tradycyjnie szydełka o grubości 9 mm. Ociągałam się tak długo, ponieważ najpierw obraziłam się na ten dywan - po 20 okrążeniach nadal był maciupki w porównaniu z moimi innymi pracami. Potem Małżonek miał urlop i wyciągał mnie na łono natury ( czytaj: na rowerze pod górkę i pod wiatr... ). A gdy już skończyłam dywan, to nie miałam gdzie go sfotografować, ponieważ na podłodze w salonie regularnie pojawiały się drobinki gruzu z balkonu ( remont - ale koniec odgruzowania jest już bliski! ). Tak więc ten dywan powinien być mi wdzięczny, że w ogóle powstał! Sam wzór jest bardzo sławny w