Nie chciało mi się nic robić w tym tygodniu, więc pomyślałam, że zasypię Was kilkoma drobiazgami, które zrobiłam w ciągu ostatnich miesięcy, a które nie są dywanami :)
Przede wszystkim, zrobiłam trzy serwety według wzorów Ałły Czikałowej i jakimś cudem wszystkie trzy mierzą równe 60 cm średnicy!
Pierwsza z nich to Fernanda, zrobiłam ją szydełkiem 3 mm z jakiegoś anonimowego kordonka kupionego w Aldi - to był taki zestaw gotowy do zrobienia bluzki na drutach. Nawet dodali do tego zestawu druty z żyłką, co niezmiernie mnie ucieszyło! Zabrakło mi kordonka na 3-4 końcowe okrążenia, więc zakończyłam po swojemu. W Aldi nie mieli więcej tego samego koloru więc nie mogłam go dokupić, a szkoda :(
Druga serweta to Ulita - samouczek do niej znajdziecie na youtubie [ klik! klik! klik! ]. Dziergałam ją z resztek i nie mam pojęcia, ile kordonka zużyłam. Wylądowała na stole w kuchni:
Trzecią serwetę (o wdzięcznej nazwie Asteria) także zrobiłam z resztek i położyłam ją na kuchennej szafce, w nadziei, że powstrzyma mnie to przed kładzeniem tam jakichś dziwnych rzeczy :P
Kolejnym dziełem jest Ziarnuszka, którą zrobiłam dla koleżanki:
Ziarnuszka to słowiańska lalka obrzędowa mająca na celu dbanie o domowników. Jak sama nazwa wskazuje, jest ona wypełniona ziarnem. Ten konkretny egzemplarz ma w sobie kaszę gryczaną. O Ziarnuszkach pisałam już [ tutaj ], więc dodam tylko, że istnieje ważny powód, dla którego nie mają one rysów twarzy! A mianowicie: gdyby miały rysy twarzy, to zyskałyby osobowość i wtedy zaczęłaby dbać o własne sprawy, a nie o sprawy domowników.
Na prośbę innej koleżanki wyszyłam też 6 obrazków na nagrody dla finalistów konkursu plastycznego "Marzenia o Słowiańszczyźnie" [ klik! klik! klik! ]. Oprócz moich rękoczynów, finaliści konkursu otrzymają też książki z wydawnictwa Trygław [ KLIIIIIIIIIIIIIK!!! ] :)
Wyszyłam 3 wyobrażenia Mokoszy - Matki Ziemi, o wymiarach około 8.5x11.5 cm:
Do tego dwa niedźwiedzie będące atrybutami Welesa, mają wymiar około 14x8 cm:
I jeszcze tarczę Peruna, o wymiarach 11x11 cm:
Taka jedna wyszywanka to jeden dzień pracy, poza Welesowym niedźwiedziem, który potrafi zająć i 3 dni :)
Na ten sam konkurs plastyczny wypaliłam też drewniane medaliki z Mokoszą, a Małżonek mi przedtem poplasterkował gałąź przy pomocy piły. Ze smutkiem stwierdzam jednak, że nie robię żadnych postępów w wypalaniu i moje prace wciąż wyglądają tak, jakby to rozentuzjazmowany pięciolatek dorwał się do wypalarki :( Może za rzadko wypalam?!
Natworzyłam się :) A w lato będę prać, suszyć i przedziergiwać wszystkie moje dywany - będzie się działo!
Dzień dobry, a czy mogłabym u Pani zamówić Ziarnuszki?
OdpowiedzUsuńNie musisz jej zamawiać - możesz ją łatwo zrobić sama :)
Usuńhttp://magiccarpetstudio.blogspot.com/2017/02/dlaczego-kazdy-powinien-miec-w-domu.html
Poza tym, nie powinno się zamawiać Ziarnuszek u obcej osoby, która nie zna Twoich marzeń i potrzeb.
A jeszcze po trzecie - ja nic nie robię na zamówienie, chyba że dla znajomych.
Niby pitu-pitu, a ile rzeczy powstało! Dzięki za słowiańskie ciekawostki! Również ze 'starego' posta o Ziarnuszkach :))) Podróże po blogach kształcą.
OdpowiedzUsuń