Zdobyłam się w końcu na odwagę i uprałam sowę Hedwigę w pralce, w 40 stopniach z wirowaniem - nie wiem jednak, na ilu obrotach, gdyż moja tania i uboga w opcje pralka (kupiona jeszcze za czasów mego singielstwa) nie dostarcza mi takich informacji. Dywan uprałam po trosze w celu zaspokojenia ciekawości, a po trosze dlatego, że Hedwiga niebawem zostanie przedziergana na poduszki do salonu, a już od dobrych kilku miesięcy polegiwała na podłodze. Sowa dzielnie zniosła tę zniewagę, nie skurczyła się ani nie rozlazła - wygniotła się tylko niemożebnie. Rozłożyłam ją na suszarce, ale już na drugi dzień uświadomiłam sobie, że lepiej byłoby ją rozwiesić pionowo, przynajmniej wyprostowałaby się pod swoim ciężarem. No cóż, na przyszłość będę mądrzejsza :) W hurtowni już od dłuższego czasu nie sprzedają sznurka o grubości 3 mm, wydziergałam więc replikę Hedwigi ze sznurka o grubości 5 mm. Szczęśliwie okazało się, że czytając notatki po kilku miesiącach nadal wiem, co miałam na myśli pisząc ...