Przejdź do głównej zawartości

Dywan "Krople rosy"...

... chociaż myślałam też o nazwie "Zielone krowie placki". Jakieś licho podkusiło mnie, żeby zrobić dywan ze sznurka poliestrowego.



Sznurek poliestrowy to koszmar! Ciągnie się to to jak gumka od gaci, nie da się zrobić ażurowych wzorów, tylko takie zwarte. Jest za lekki, więc dywan nigdy nie uprasuje się pod swoim ciężarem. Nadaje się bardziej na pokrowce do poduszek i puf. Może jeszcze na gobeliny (z racji lekkości). 

No dobrze, ma może 3 (słownie: trzy) zalety:
  • bardzo milusi w dotyku (gdy robiłam poprzedni dywan ze sznurka bawełnianego, to musiałam założyć bawełnianą rękawiczkę, żeby sznurek mi nie obtarł skóry do krwi),
  • ładnie pachnie - w zasadzie, to w ogóle niczym nie pachnie, co również oznacza, że nie śmierdzi (tak jak sznurek bawełniany z [ poprzedniego dywanu ]),
  • był tani i zielony jednocześnie :D
Może i fajnie wygląda z daleka i na zdjęciach, ale z bliska widać łączenia. Nie popełnię znowu tego modelu, dopóki nie dopracuję techniki.


Z ciekawostek - szydełko aluminiowe nie powoduje u mnie odgniotka na małym palcu tak jak to robiło szydełko plastikowe!

Tak z parametrów technicznych, to sznurek ma 5 mm grubości (co jest bez sensu, bo jak się go odpowiednio naciągnie, to może mieć przez chwilę nawet 1 mm) i przerabiałam go szydełkiem 9 mm. Zużyłam kilometr tego sznurka, a ważył on łącznie 1400 gramów. Ciężko mi podać średnicę czegoś tak nieregularnego, ale przyjmijmy, że jest to około 150 cm ;)

Komentarze