Byłam, zobaczyłam, zdobyłam, czy jak to szło... A już na pewno podziergałam :) W każdym razie, wzięłam udział w moim pierwszym pokazie dywanowym i przeżyłam!
Najpierw przez godzinę czy półtorej nic się nie działo. Siedziałam sobie, szydełkowałam, plotkowałam, jadłam delicje i robiłam trochę zdjęć.
Najpierw przez godzinę czy półtorej nic się nie działo. Siedziałam sobie, szydełkowałam, plotkowałam, jadłam delicje i robiłam trochę zdjęć.
A potem przyszli wszyscy naraz :D
Jedna jedyna Pani odważyła się spróbować szydełkowania z grubego sznurka! No, nie licząc młodzieży gimnazjalnej, ale o tym później. Pani trzymała szydełko zupełnie inaczej niż ja: tak jak trzyma się długopis (a ja trzymam szydełko tak, jakbym dzierżyła w ręce kij bejsbolowy). Machała tym szydełkiem z prędkością nadświetlną, a jej półsłupki były po prostu idealne! Pewnie prędzej sama zrobi dywan, zamiast go zamówić.
A na samym końcu zjawiła się młodzież gimnazjalna. Wbrew panującym stereotypom, młodzież była bardzo miła, zdolna, zadająca dużo pytań i chętna do nauki:
Czy wiecie, że teraz w szkołach w ogóle nie uczą szydełkowania ani robienia na drutach na zajęciach technicznych?!?! Ehhhh.... Za moich czasów... Tak ładnie im wyszły fragmenty dywanu, że nawet tego nie spruję :) Przećwiczyliśmy łańcuszek, słupki i popkorny.
Nie, nie chcę uczyć w gimnazjum ;)
Nie zrobiłam całego dywanu, zapewne przez plotkowanie i zajadanie delicji ;) Ale i tak jestem wykończona :D
Na pewno jeszcze nie raz zawitam do sklepu [ mi.mo ] i mam nadzieję ,że kolejnym razem zachęcę więcej osób do dziergania! Naprawdę nie ma się czego bać! I proszę mi nie wmawiać: "nie, ja nie umiem" - przecież to nie ma nic do rzeczy!!!
ech marzy mi się wzór na to cacuszko :)
OdpowiedzUsuń