Przejdź do głównej zawartości

Pokrowiec na tableto-czytnik

Zawsze w październiku, a najpóźniej w listopadzie, bierze mnie chęć na haft krzyżykowy. Jest to całkowicie pozbawione sensu, bo dni robią się coraz krótsze, muszę więc wyszywać przy sztucznym świetle. Ale co ja na to poradzę, że nie chce mi się wyszywać w lecie?

W każdym razie, wyszyłam sobie pokrowiec na tableto-czytnik do książek. O, takie coś:



Tablet dostałam od Męża kilka urodzin temu. Miał on być przymocowany do lodówki w celu wyświetlania przepisów kulinarnych. Ale okazał się za ciężki i za duży i nie dało się nam kupić "niewidocznego" ustrojstwa do jego zamocowania na lodówce. W sklepach dostępne były tylko jakieś brzydkie plastikowe wysięgniki na tablet, które bardzo nie pasowały do [ staroświeckiego wystroju ] mojej kuchni. Żeby nie mieć poczucia straconych pieniędzy, zaczęłam czytać książki na tablecie i okazało się to strzałem w dziesiątkę :) Nie wiem, jak mogłam przedtem żyć bez tableto-czytnika? To była jakaś marna egzystencja, a nie życie!

Ale wracając do pokrowca - kupiłam granatową kanwę Aida (18 kwadracików na 1 cal, 33x49 cm) za 10 zł w [ pasmanterii Jola ] w Galerii Przymorze, przycięłam ją do rozmiarów 30x40 cm i podłożyłam brzegi fastrygując co dwa kwadraciki. Następnie przefastrygowałam obie połowy pokrowca srebrną i złotą nicią (co dało mi 2 poletka o wymiarach 122x182 kwadracików) i wyszyłam na nich dwa motywy: seledynowy i różowy. Na koniec zszyłam pokrowiec wzdłuż dwóch boków. Oprócz nici brokatowych używałam zwykłych nici maszynowych. Jakoś nigdy nie polubiłam się z muliną, nie lubię tej całej zabawy z rozdzielaniem pasm.





Poniżej znajdziecie schematy obu motywów. Dodatkowo wypełniłam niektóre wolne przestrzenie złotą i srebrną nicią, ale już tego nie zaznaczałam na schemacie. Srebrną i złotą nić kupiłam (nie pamiętam już gdzie) kilkanaście lat temu - wyszywałam wówczas jakąś ikonę dla Mamy i potrzebowałam te nici do wyszycia aureoli. Nie wiem, czy wszystkie brokatowe nici tak mają, ale te moje dwa egzemplarze były koszmarne w obróbce! W dotyku przypominały drut kolczasty, na dodatek skręcały się niczym świński ogon i bezustannie się pętliły.







Cała praca zajęła mi coś około trzech tygodni, z czego przez ostatnie 4 dni pracowałam nad pokrowcem aż przez 7-8 godzin dziennie. Jak już dojdę do siebie po tych brokatowych niciach, to wezmę się za dokończenie "tryptyku drobiowego" do kuchni :D Muszę dokończyć kogutka, no i brakuje mi jeszcze kurki:



Komentarze

  1. Piękne prace podziwiam . Zapytam jeszcze gdzie można znaleść wzór na koguty ? Są super. Pozdrawiam Małgorzata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu jest piewszy kogut:
      http://gallery.ru/watch?a=bD33-oRQm
      Tu drugi:
      http://gallery.ru/watch?a=bD33-pqqn

      Nadal szukam idealnej kurki. Jak znajdę, to się podzielę :)

      Usuń
  2. Podziwiam za mrówczą pracę. Coś pięknego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Ja strasznie lubię takie mrówcze monotonne czynności :) Bardzo mnie to relaksuje, chociaż znam mnóstwo osób, które szlag by trafił na samą myśl o takim dłubaniu.

      Usuń
  3. I super wyszło, ładnie i oryginalnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Jeszcze planuję pokrowiec na czytnik Męża, ale tym razem we wzory ludowe.

      Usuń
  4. Przepięknie !
    Ja chyba bym była z tych osób co by je szlag trafił na to mrówcze dłubanie :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz