Po 70 godzinach wytężonej pracy wyplotłam cały chodnik na przedpokój. Moje poczynania mogliście śledzić [ tutaj ] , [ tutaj ] i [ tutaj ] . W rezultacie mam zdrętwiałe nadgarstki, palce które bardzo mrowią w nocy i z rana, skrajnie wysuszoną skórę na dłoniach oraz obolałe plecy, zaś na samo brzmienie słowa "makrama" mam mordercze myśli. W takim samym czasie zrobiłabym 10 średnich dywanów, czyli takich o średnicy około półtorej metra. Na chodnik zużyłam łącznie 1250 metrów sznurka, zostało mi jakieś 100 metrów ścinków różnej długości, które mam nadzieję zagospodarować w jakiś twórczy sposób. Podczas bycia wyplatanym dywanik zdążył zmniejszyć swoją szerokość z jednego metra do 82 centymetrów, widocznie za bardzo go naciągałam podczas plecenia. Ma też bardzo brzydkie zwężenie mniej więcej w środku długości, postanowiłam więc go co nieco porozciągać. I w ten oto sposób został hamakiem :D A zresztą, chodnik czy hamak, i to na "ch", i to na "h"... ...