Po 15 godzinach pracy wyplotłam 3 rządki [ dywanu makramowego ], z czego sporo czasu zajęło mi odmierzanie sznurka i nawijanie go na pałąk. Teraz powinno już pójść szybciej. Przewiduję, że w połowie pracy, czyli po 10 rządkach, zaczną mi się kończyć sznurki owijające i będę musiała podoszywać nowe.
Duży pokój powoli przestaje wyglądać jak sznurkowe pobojowisko. Sznurki owijające zwinęłam w kłębuszki, a owijane zapakowałam w woreczki śniadaniowe. Koleżanka uświadomiła mi wczoraj, że gdybyśmy mieli kota, to byłby to najszczęśliwszy kot na świecie :D
Zauważyłam, że mam o wiele więcej cierpliwości do sznurka, od kiedy zaczęłam słuchać muzyki przy makramowaniu. Nie mogę się jednak pozbyć natrętnej myśli, że czasem wolałabym przeczytać ponownie "Cierpienia młodego Wertera" niż wyplatać techniką makramową...
Komentarze
Prześlij komentarz