Po 70 godzinach wytężonej pracy wyplotłam cały chodnik na przedpokój. Moje poczynania mogliście śledzić [ tutaj ], [ tutaj ] i [ tutaj ]. W rezultacie mam zdrętwiałe nadgarstki, palce które bardzo mrowią w nocy i z rana, skrajnie wysuszoną skórę na dłoniach oraz obolałe plecy, zaś na samo brzmienie słowa "makrama" mam mordercze myśli. W takim samym czasie zrobiłabym 10 średnich dywanów, czyli takich o średnicy około półtorej metra. Na chodnik zużyłam łącznie 1250 metrów sznurka, zostało mi jakieś 100 metrów ścinków różnej długości, które mam nadzieję zagospodarować w jakiś twórczy sposób.
Podczas bycia wyplatanym dywanik zdążył zmniejszyć swoją szerokość z jednego metra do 82 centymetrów, widocznie za bardzo go naciągałam podczas plecenia. Ma też bardzo brzydkie zwężenie mniej więcej w środku długości, postanowiłam więc go co nieco porozciągać. I w ten oto sposób został hamakiem :D A zresztą, chodnik czy hamak, i to na "ch", i to na "h"...
Do usztywnienia hamaku użyłam dwóch bukowych prętów z Praktikera. Mają po metr długości i 2 cm średnicy. Mam nadzieję, że wytrzymają do końca wakacji.
Pod koniec sezonu balkonowego zamienię hamak z powrotem w chodnik, mam nadzieję, że do tego czasu porządnie się rozciągnie. Mam więc jakieś 2 miesiące na wykombinowanie, jak zabezpieczyć odstające końcówki sznurków.
Teraz nareszcie możemy powiedzieć sobie z Mężem: "Kochanie, idź się bujać" :D
Ja bym go zostawiła w formie hamaku. Wyszedł świetny, tylko kolor "nie mój" :P
OdpowiedzUsuńBałam się trochę, że robactwo (zwłaszcza to latające) będzie chętniej siadało na żółtym, na szczęście nic takiego się nie dzieje. Mąż też woli zostawić hamak - jak widać, zostałam przegłosowana :D
OdpowiedzUsuńHamak super.......tylko ja musiałabym mieć pół metra szerszy dla mojego skarba haha
OdpowiedzUsuń